Oto on.
co to za gówno! Nikt sie tak nie zachowuje z Pottera jak ty to ukazałaś! Nie umiesz njeszcze pisać poetycznie po polsku!Poetycznie więc zapraszam do lektury. A oto moja bibliografia.
Tekst bez poprawek:
--- Hermione & Draco story ---
czapter sewę-ęd-ferty
Może wcześniej widok Gryfonki i Ślizgona był dziwny, ale tego ranka najdziwniejszym zjawiskiem w szkole było trzech gryfonów i ślizgon. [Hogwart, jak każda społeczność, przechodzi znieczulicę społeczną. Kiedyś do ślizgona wystarczył jeden gryfon, żeby wszystkich zgorszyć, teraz trzeba trzech…] Szli sobie spokojnie szkolnymi korytarzami [Siedmioma naraz. Pamiętamy, że Hogwart był porąbany topograficznie.] i rozmawiali wesoło. Draco jak to w swoim zwyczaju [Czuł się jak w swoim zwyczaju.], trzymał gryfonkę za rękę, udając, że to tak od niechcenia. Jednak dziewczyna widziała bijącą od niego czułość. [Czułość miała kolor zgniłoniebieski.] Wiedziała, że ten drobny gest jest dla niego wiele wart. Zresztą już nawet Harry potrafił rozpoznać te iskierki miłości szalejące w zimnych dla innych osób oczach ślizgona i czekoladowych źrenicach Hermionki. [W razie gdyby ktoś nie pamiętał z biologii, źrenica to jest to czarne na samym środku oka – to otwór, który rozszerza się lub zwęża w zależności od tego, ile światła jest w otoczeniu. Zawsze jest czarna, bo światło wewnątrz oka jest pochłaniane przez tkanki. Ale u Hermiony najwyraźniej w oczach jest czekolada niepochłaniająca światła.]
I cóż…Tak już było do końca roku szkolnego. [Do końca roku szkolnego łazili korytarzami. Howart jest naprawdę porąbany topograficznie.] Rano, ostatniego dnia w Hogwarcie, dnia, w którym miał się odbyć bal, Hermiona otworzyła swe oczęta. [Specjalnie w oczekiwaniu na tę chwilę trzymała je zamknięte przez pozostałe dni roku szkolnego.] Była wtulona w ciepłe ciało swojego blondwłosego chłopaka. [Malfoy już któryś raz niespodziewanie umarł.] Jego powieki lekko drżały, a twarz wydawała się dziwnie niewinna jak na takiego chłopaka. [To dobry chłopak był i letko drżył…] Dziewczyna czule pogłaskała Dracona po policzku. Cieszyła się z każdej chwili z nim spędzonej, niedługo koniec szkoły, ale…No właśnie, kończył się rok szkolny, co równało się z ich rozstaniem. [Nic nie równało się z ich rozstaniem. Takie to było, panie, rozstanie!] Dlatego też, dziewczyna była smutna. Malutka łza popłynęła po jej brzoskwiniowej twarzy [Głowa Hermiony jest cała jasnożółta, pokryta meszkiem i ma w środku pestkę zamiast mózgu.] i spadła na usta chłopaka. Malfoy obudził się. Spojrzał na Hermionę i uśmiechnął się. Po chwili podniósł głowę z poduszki i złożył na jej ustach delikatny pocałunek. [Ciekawe, czy Hermiona była bardzo zazdrosna, że Malfoy podnosi z poduszki jakieś głowy i je całuje.]
- Czym się martwisz, panno piękna?
- Hmm…Ciekawe określenie. Widzisz…Już koniec szkoły.
- I? Czy to nie powód do szczęścia?
- No, bo…Żegnam się już na zawsze z tymi murami. Z dyrektorem, salami i częścią mojego życia. Moim drugim domem. Poza tym…Ciebie też muszę pożegnać.
- A to, czemu?
- No, pomyśl sam. Jak moglibyśmy być razem? To niemożliwe. Twoi rodzice nawet nie wypuszczą cię z domu, kiedy dowiedzą się, że idziesz do szlamy. [Od samego początku tego fanfika autorka nie wspomniała, że Malfoy jest podłączony na stałe do wariografu.] Tym bardziej nie wpuszczą mnie do ciebie. Trudno będzie się umawiać. To wszystko po prostu wygaśnie.
- Nie smuć się. Już mówiłem, wszystko będzie dobrze, obiecuje.
- Niby jak?
- Zaufaj mi.
- Taa… [Rzekła Hermiona, bekając donośnie i ocierając zalaną piwem bujną brodę.]
- Zaufaj, powiedz, że mi ufasz. [– Ufam – odrzekł czule Ignacy Zaufaj.]
- Ufam ci, Draco.
- No, tak lepiej. A teraz szykuj się na ostatnie lekcje i prawie ostatnie spotkanie z naszymi „kochanymi” nauczycielami. [Łooo, Malfoy umie mówić cudzysłowy. Ja to dopiero uczę się dwukropków.]
- Ok.
Tak więc, dwójka młodych ludzi po raz ostatni szła na lekcje w tej magicznej szkole. Hermiona „połykała” wzrokiem prawie każdy milimetr zamku. [Prawie każdy milimetr. Co ósmy milimetr omijała wzrokiem.] Każdą ścianę, obraz, dziurę, szczelinę…Wszystko. Chciała zapamiętać cały zamek. Chciała pamiętać go bardzo dokładnie.
Kiedy tylko wszystkie lekcje się skończyły, uczniowie ruszyli na obiad. W WS panował niezwykły harmider spowodowany końcem roku szkolnego. [Mam wrażenie, że gdzieś już słyszałem o tym końcu roku szkolnego.] Wszyscy uczniowie byli roześmiani, szczęśliwi i jednocześnie zmęczeni całą tą nauką. Usiedli przy stołach. Draco usiadł obok Hermiony przy stole Gryffindoru witając się przedtem z Harrym i Ronem. [Co to znaczy „witając się przedtem”? Nie można tak używać imiesłowów przysłówkowych współczesnych. „Witając się przedtem z Harrym i Ronem”. Cóż, może po prostu Malfoy wziął leżący w pobliżu przedt i przywitał się nim z Harrym i Ronem.] Po chwili, kiedy wreszcie zapanowała cisza, przemówił dyrektor.
- Moi kochani! Cóż, nastał kolejny koniec roku. Przed niektórymi z was był to pierwszy rok w tej szkole [Była taka grupka uczniów, przed którymi ten rok stał i miał głupią minę, bo był pierwszy w tej szkole.], dla niektórych ostatni (spojrzał na Święta [I poczuł ich magię z Coca-Colą.] trójcę z czułością)! Mam nadzieję, że wszystkim wam było tu dobrze w tym roku, bo w następnym będzie jeszcze lepiej! [Nawet jak na zdanie czysto retoryczne brzmi kretyńsko. „Mam nadzieję, że jest dobrze, bo będzie jeszcze lepiej”. To tak, jak „Mam nadzieję, że obiad ci smakuje, bo zaraz będzie ci jeszcze bardziej smakował”.] Za chwilę opowiem o balu z okazji zakończenia roku szkolnego, ale najpierw…(bla, bla, bla…). [Potem ple, ple, ple, a na końcu tramtamtam tramtadrata.]
Dyrektor zaczął przydzielać punkty, opowiadać o mężności i odwadze PEWNYCH uczniów i takie tam. [Techniki narracyjne rodem z „Trudnych spraw”.] Potem powiedział o balu, który miał się odbyć o 22 [Cały bal odbędzie się o 22:00 – trwać ma mniej niż 60 sekund. Blitzball.] i trwać do 3 w nocy, a wpuszczani byli tylko uczniowie klas 7 ( i niektórych osób z klasy 6). [U autorki nawias powoduje automatyczną zmianę przypadku (całkiem zresztą błędnej).] W to popołudnie [Najlepsze popołudnia są właśnie od 22:00 do 3:00.] właśnie te klasy mogły spokojnie wychodzić z zamku do Hogsmade (inne za pozwoleniem). [Pozwolenie udzielane było zawsze niespokojnie.] Na te właśnie słowa czekały wszystkie dziewczyny. [Słowa? Jakie słowa? Nikt nic nie powiedział. Ach, te didaskalia napisane atramentem sympatycznym.] Ginny i Hermiona wyleciały z uśmiechem na ustach z WS PRZYGOTOWAĆ się do zakupów. [Tym razem „Dlaczego ja?”] Zdezorientowani chłopcy patrząc na siebie, również wstali i spokojnym krokiem ruszyli na błonia. [Cały czas patrząc na siebie, zdezorientowani szli spokojnie. Istny dom wariatów… I imiesłowów współczesnych.]
- Co to miało być? –Zagadnął Draco.
- Wiesz…Takie są te nasze dziewczyny. –Odpowiedział z uśmiechem Harry.
Po godzinie do śmiejących się chłopców dołączyły dziewczyny. [Hermiona, zdaje się, zaraziła Harry’ego, Rona i Malfoya permanentnym śmiechem – żeby godzinę śmiać się ze stwierdzenia „Takie są te nasze dziewczyny”…] W piątkę poszli do miasteczka obok Hogwartu na „zakupowe szaleństwo”.
[Język całego tego rozdziału jest tak naiwny, że dałby sobie wcisnąć pas odchudzający z Telezakupów Mango.]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz